Jak co roku w przypadającą rocznicę śmierci matki Bożena Krupa udała się na cmentarz. Sprzątając nagrobną płytę z przepalonych zniczy i pozostałości kwiatów, które przyniosła ku pamięci ostatnim razem, jej ręka natknęła się na małą zwiniętą karteczkę. Nie wiadomo kto ją zostawił i ile czasu tam leżała, ale to musiał być cud, że wciąż tam była. W końcu Zakopane przez ostatnie tygodnie nawiedzały gwałtowne ulewy przeplatane równie wyniszczającym upałem. Zagadkowy liścik ucierpiał na tym nieznacznie, tylko jego kartki zlepiły się ze sobą, jakby nie chciały ujawnić skrywanej przez siebie tajemnicy… Ale w końcu pani Bożenie udało się przeczytać jego treść.
Chodziło o jej babcię, Karolinę Sitek z domu Barcik, urodzoną w 1907 roku, córkę Jana i Justyny, która w czasie wojny trafiła do obozów koncentracyjnych Ravensbrück i Neuengamme. Jej nazwisko było jednym z kilku, które prezentowaliśmy na październikowej wystawie kontenerowej współorganizowanej z Miejską Biblioteką Publiczną, której celem było odnalezienie rodzin ofiar nazizmu, by zwrócić im ostatnie pamiątki bliskich. Przedmioty, które Niemcy skrupulatnie przetrzymywali w obozowych depozytach, już wtedy wyróżniając się swoim zamiłowaniem do porządku, mitycznego „deutsche Ordnungu”.
- Słuchaj, to w sprawie babci – powiedziała do męża.
- Przestań, przecież tyle lat nie żyje, to niemożliwe - tylko odkrzyknął. – To na pewno jakiś nowy łajdacki sposób „na wnuczka”, o którym tyle się mówi w telewizji. Ale Bożena Krupa zaryzykowała i zadzwoniła pod numer znaleziony na kartce.
Kto zna Elżbietę Koczar wie, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Własnymi siłami postanowiła odnaleźć grób Karoliny Sitek. O pomoc poprosiła starą znajomą, góralkę z dziada pradziada Janinę Janos, która po krótkim śledztwie odnalazła cmentarz, na którym od lat chowani byli Barcikowie. Ela postanowiła udać się tam osobiście, by razem z opiekunką tego miejsca, w końcu odnaleźć mogiłę pani Karoliny Sitek. Na jej płycie, jak najcenniejszy skarb, złożyła zawiniątko z prośbą o kontakt.
- Do tej pory łamie mi się głos, to ogromne przeżycie – mówi nam pani Bożena. – W naszym domu nie mówiło się o wojnie, mama nie chciała wracać do tego, co było, tym bardziej że w życiu zawsze miała pod górkę. Nie pamiętam babci. Wiem tylko, że na Łysej Polanie w Dolinie Białki, kiedy stacjonowało tu polskie wojsko, poznała dziadka, który był żołnierzem. Razem z nim przeprowadziła się do Katowic, gdzie urodziła się moja mama.
Nie wiadomo czemu Karolina Sitek trafiła do obozu. Może to przez jej związek małżeński z wojskowym, który dzielnie walczył z okupantem, została oddelegowana do obozu w Ravensbrück, figurując na obozowych listach jako więzień polityczny. Aktualnie jej dokumenty tłumaczone są z języka niemieckiego, więc z czasem dowiemy się czegoś więcej.
- Z dawnych opowieści wiem tylko, że kiedy babcia szła do obozu z ciocią ( ur. 1935 r.) i małą mamą ( ur. 1940 r.) na rękach to mama została wyciągnięta z tłumu przez znajomą niemiecką rodzinę. Mówili, że chociaż jedna z tej trójki przeżyje... Zajmowali się nią aż do końca wojny, ale nie wiem, kim byli i dlaczego mama nie utrzymywała później z nimi kontaktu.
Prawdopodobnie z powodu zbliżających się alianckich wojsk Karolina Sitek została przeniesiona z obozu w Ravensbrück do Neuengamme, gdzie otrzymała numer 4570m. Po latach cierpień i nieludzkiego traktowania na horyzoncie pojawiła się mała iskierka, nadzieja. W 1945 roku na zlecenie rządu Szwecji przeprowadzono akcję „Białe Autobusy”, której celem było uwolnienie skandynawskich więźniów z obozów zagłady. Spodziewano się, że Niemcy przy likwidacji obozów dokonają na więźniach masowej egzekucji, działać więc trzeba było szybko. Bohaterem tego przedsięwzięcia stał się hrabia Folke Bernadotte, wnuk Króla Szwecji Oskara II. W wyniku jego negocjacji z Heinrichem Himmlerem, prawą ręką Hitlera, akcją udało się objąć także przedstawicieli innych narodowości, w tym Polaków. Taki tam „mały” akt dobroci, w dobie szalejącego zła. Pytanie, dlaczego nie uczymy się o tym w szkole?
- Kiedy pierwszy raz usłyszałyśmy od dziewczyn pracujących przy stacji kolejowej, że Szwedzi przyjechali nas uwolnić, wybuchnęłyśmyśmiechem. Szwedzi przyjechali uratować Polki, żarciki sobie stroją. Ale kiedy usłyszałyśmy wiadomość z głośników, że można zapisać się na podróż do Szwecji, nie wahałam się ani chwili. Atmosfera w obozie była okropna, nie miałyśmy chleba, nie było pracy. Spotkałam koleżankę i spytałam: Teresa, zapisałaś się na wyjazd? Odpowiedziała tylko: Ty myślisz, że was do Szwecji zabiorą? Przecież wywiozą was do lasu i rozstrzelają. Wzruszyłam tylko ramionami – wspomina Anna Szałańska, jedna z ocalałych Polek, która podjęła ryzyko – Patrzymy, a na torach stoi normalny pociąg z normalnymi, ludzkimi wagonami. I my tam mamy wsiadać, do ludzkiego wagonu. Coś podobnego. – czytamy w reportażu autorstwa Matyldy Frej.
W akcji, w której przemalowane na biało autobusy wywoziły więźniów z obozowego piekła, udało się uratować ponad 15 tysięcy osób. W tym gronie znalazła się Karolina Sitek. Po wojnie kolejny raz skorzystała z pomocy Czerwonego Krzyża, by odnaleźć córki Urszulę i Janinę. Teraz wszystkie trzy spoczywają w tym samym grobie na cmentarzu Najświętszej Rodziny w Zakopanem. W Arolsen Archives znajduje się pierścionek z czerwonym kamieniem, który Karolina Sitek miała przy sobie w chwili zatrzymania. Teraz ta ostatnia pamiątka trafi do pani Bożeny.
- Nasz rodzinny dom spłonął w pożarze w 1975 roku. Mam kilka zdjęć, ale żadnych pamiątek. Byłam jedynaczką, od strony mamy nie mam żadnej rodziny, jestem sama. Dlatego ten telefon był dla mnie taki ważny. Zabrakło mi słów, mogę tylko mówić, dziękuję, dziękuję, dziękuję. – mówi wzruszona pani Bożena Krupa. – Zapytałam moich dzieci, jak to jest możliwe, przecież gdzie na mapie są Żory, a gdzie Zakopane. To musiał być znak! Są dobrzy ludzie, którzy chcą pielęgnować pamięć o ofiarach obozów koncentracyjnych. Człowiek ogląda filmy dokumentalne, ale nigdy nie pomyślałam, że również będę częścią takiej historii.
Prezentujemy jedno ze zdjęć, które z pewnością przedstawia naszą bohaterkę. Czy fotografia została wykonana przed, w takcie czy po wojnie? Czy dziewczynka obok to Urszulka? Pani Bożena nie rozpoznaje na nim swojej mamy. Więc kim jest ta postać? Ile jeszcze tajemnic skrywa ta historia? Jeśli znasz kogoś z Katowic lub Zakopanego, prześlij im ten materiał. Jak dobrze już wiemy, nawet małe działania, mogą przynieść nieoczekiwany efekt.
Po Wilhelmie Winklerze z Szerokiej i Janie Gaszczyku z Brennej, Karolina Sitek to kolejna osoba, której rodzinę udało się nam odnaleźć. Kto wie ile jeszcze przed nami niesamowitych historii do odkrycia. Wciąż ściśle współpracujemy z Arolsen Archives i zwracamy się z prośbą do mieszkańców, aby dołączyli do poszukiwań. Bo jak pokazuje nasza dzisiejsza historia, żyją wokół nas ludzie, którzy sami o tym nie wiedzą, ale wciąż czekają na nasz telefon…
Autor: Paweł Kosiorek
Mapa poszukiwanych osób: https://arolsen-archives.org/map-stolenmemory/#4/50.87/3.68
Więcej o akcji „Białych Autobusów”, w całym reportażu Matyldy Frej: https://www.ofeminin.pl/swiat-kobiet/to-dla-nas-wazne/biale-autobusy-ze-szwecji-uratowaly-tysiace-polek-z-ravensbruck/nrl14jg
Tak wyglądał fragment wystawy kontenerowej. Na plakacie znajduje się pierścionek, który miała na sobie Karolina Sitek w chwili zatrzymania.